*
William (Will) Andress
Miejsce i data urodzenia: 04.07.1991, Lucerna Szwajcarska
Rasa:Człowiek
Zawód:Ratownik wodny zatrudniony w RNLI
Proponowany wizerunek:Brock O'Hurn
Obserwuję Cię z ukrycia od dłuższego czasu, a jednak wciąż potrafisz obrócić cały mój świat do góry nogami. Zabierasz mnie w takie miejsca, do których grzeczne dziewczynki nigdy nie zaglądają. Część ludzi twierdzi nawet, że są porzucone również przez Boga. Doprawdy śmieszne. Przecież On w całej swej łaskawości nie zapomina o obdarzaniu swoimi darami żadnego z ludzi. Czemu więc miałby odrzucać te wszystkie biedne kobiety, które muszą oddawać swe wdzięki podobnym Tobie mężczyznom za nędzne grosze, by zapewnić przetrwanie sobie i niejednokrotnie gromadce swoich brzdąców ? Nie jest Ci czasami ich choć trochę żal ? Przecież gdyby nie wciąż niegasnący popyt na oferowane przez nie usługi przynajmniej część z nich z pewnością znalazłaby sobie o wiele bezpieczniejszą pracę. A tak muszą codziennie użerać się z niejednokrotnie brutalną klientelą. Najbardziej martwi mnie chyba jednak fakt, że Ty nie potrafisz myśleć o nich w tych kategoriach. Dla Ciebie są one jedynie chwilową maszynką do spełnienia biologicznych żądz. Po ich użyciu pójdziesz do pierwszego lepszego baru, gdzie ukoisz swoje sumienie za pomocą kilku kufli koźlaka. W gruncie rzeczy nie jesteś przecież aż takim złym facetem. Po prostu potrzebujesz gdzieś rozładować nadmiar energii, a ilość organizowanych w Londynie imprez jest na to zdecydowanie za mała. Nie zmienia to natomiast faktu, że przez to całe szwendanie się za Tobą po rozmaitych knajpach ja również od niedawna zaczęłam łapać się na tym, że coraz częściej sięgam wieczorem do kieliszka, w którym uprzednio przygotowuję sobie limoncello lub garibaldi. Być może ten zgubny nałóg jest również spowodowany moją tęsknotą za rodzinnym krajem...
No ale dość o mnie. Skupmy się lepiej na Twoich zaletach, bo tych masz całe mnóstwo. A najważniejszą z nich jest z pewnością wielkie zaangażowanie z jakim poświęcasz się swoim zawodowym obowiązkom. Bowiem mało który mężczyzna zrywałby się z łóżka codziennie o czwartej nad ranem, gdy miasto nadal oplatają silne ramiona nocy i po zjedzeniu lekkiego śniadania biegłby prosto w stronę budynków portowych za jedynego towarzysza mając owczarka długowłosego holenderskiego. A ty tak właśnie robisz, bo wierzysz, że żaden człowiek nie powinien mierzyć się samotnie z tak niebezpiecznym żywiołem jakim może okazać się woda. Nie raz zdarza się, że osoby, które w ostatniej chwili wyrwałeś z jej zimnych macek przychodzą do Ciebie po paru dniach próbując wcisnąć Ci jakieś słodkości w ramach podzięki. W takich chwilach nieodmiennie oblewasz się rumieńcem i chowając twarz w ciepłej sierści Castora w celu jego ukrycia cierpliwie powtarzasz, że zwykły uśmiech naprawdę Ci wystarczy. Niestety szczęśliwi ocaleńcy nie zawsze są skłonni Cię wysłuchać, więc czasem w drodze powrotnej niesiesz ze sobą te nieszczęsne pudełko. Zamiast jednak je otworzyć, podrzucasz je zawsze pod bramę miejscowego sierocińca. Sam jesteś wychowankiem tego znajdującego się w amerykańskim San Diego, więc jak nikt inny zdajesz sobie sprawę jak rzadko pozbawione rodzicielskiej opieki dzieci mają okazję doznać dobrego serca ze strony obcych osób. Tym drobnym gestem możesz przynajmniej nieco je uszczęśliwić.
EmmeNo ale dość o mnie. Skupmy się lepiej na Twoich zaletach, bo tych masz całe mnóstwo. A najważniejszą z nich jest z pewnością wielkie zaangażowanie z jakim poświęcasz się swoim zawodowym obowiązkom. Bowiem mało który mężczyzna zrywałby się z łóżka codziennie o czwartej nad ranem, gdy miasto nadal oplatają silne ramiona nocy i po zjedzeniu lekkiego śniadania biegłby prosto w stronę budynków portowych za jedynego towarzysza mając owczarka długowłosego holenderskiego. A ty tak właśnie robisz, bo wierzysz, że żaden człowiek nie powinien mierzyć się samotnie z tak niebezpiecznym żywiołem jakim może okazać się woda. Nie raz zdarza się, że osoby, które w ostatniej chwili wyrwałeś z jej zimnych macek przychodzą do Ciebie po paru dniach próbując wcisnąć Ci jakieś słodkości w ramach podzięki. W takich chwilach nieodmiennie oblewasz się rumieńcem i chowając twarz w ciepłej sierści Castora w celu jego ukrycia cierpliwie powtarzasz, że zwykły uśmiech naprawdę Ci wystarczy. Niestety szczęśliwi ocaleńcy nie zawsze są skłonni Cię wysłuchać, więc czasem w drodze powrotnej niesiesz ze sobą te nieszczęsne pudełko. Zamiast jednak je otworzyć, podrzucasz je zawsze pod bramę miejscowego sierocińca. Sam jesteś wychowankiem tego znajdującego się w amerykańskim San Diego, więc jak nikt inny zdajesz sobie sprawę jak rzadko pozbawione rodzicielskiej opieki dzieci mają okazję doznać dobrego serca ze strony obcych osób. Tym drobnym gestem możesz przynajmniej nieco je uszczęśliwić.
- Cytat w nagłówku pochodzi z książki (Bez)silna opiekunka, czyli polsko-niemiecka (bez)nadzieja autorstwa Barbary Bereżańskiej.
- Pan do przejęcia z możliwością modyfikacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz