WYDARZENIA

LONDYN, 2021
aktualne wydarzenia
Dawcy krwi poszukiwani!
Krwi nie da się wyprodukować w laboratorium, ani zastąpić innym preparatem. Dlatego tak ważne jest, aby w bazie nigdy jej nie zabrakło. W minionych tygodniach główne banki krwi zostały pozbawione około 40% zapasów. Policja ustaliła, że stoi za tym zorganizowana, doskonale wyszkolona grupa przestępcza. Skradziona krew prawdopodobnie trafia na czarny rynek. Niestety do tej pory nie udało stworzyć się rysopisów sprawców. Za wszelkie informacje zostały wyznaczone wysokie nagrody pieniężne. W związku z serią kradzieży, poszukiwani są dawcy! Krew może oddać każda osoba zdrowa między 18 a 65 r. ż, która waży co najmniej 50 kg. 

Wzmożone patrole policyjne
W dzielnicy SOHO doszło do znacznego wzrostu przestępczości. Wciąż grasuje tam seryjny morderca, a skupienie policji na jego odnalezieniu ułatwia drobnym złodziejaszkom rabowanie lokalnych sklepów. Mieszkańcy zorganizowali pod ratuszem protest, który skończył się decyzją o podniesieniu ilości patrolów policyjnych w godzinach nocnych. 

AKTUALNOŚCI

12/12
Czystki po LO.

[KP] Głupota jest matką zbrodni. Ale ojcowie są częstokroć genialni

 Podkład: Black Sabbath - Age of reason

Nigdy nie wiadomo, co będzie miało znaczenie. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent informacji zgromadzonych w czasie śledztwa nie ma kompletnie żadnej wartości. Można mieć jedynie nadzieję, że człowiek będzie przytomny, kiedy przed nosem ukaże mu się ten jeden procent 

Powszechnie twierdzi się, że trochę ponad czterdzieści lat to dla elfa bardzo niewiele. I nie ma się nawet czemu dziwić, skoro zdecydowana większość z nich dożywa aż tysiąca wiosen. Ale czy przy stawianiu tego typu tezy nie powinno się brać pod uwagę doświadczenia, które nabył w tym czasie ? Z całą pewnością te z nich, które starają się unikać szerszych kontaktów z innymi istotami, tak jak to od dnia uwolnienia się spod jarzma okrutnego Thulikazta czynią przedstawiciele widomego odłamu tej rasy, w którego leśnej osadzie zlokalizowanej na obrzeżach Nuevitas przyszedłem na świat, mają o wiele węższe pojęcie o wielu ważnych kwestiach od swoich bardziej otwartych na innych krewnych. Na całe szczęście mój ojciec należący do podrasy księżycowej, który podczas powrotu z jakiejś krwawej wojenki zabłądził w pobliże tego kubańskiego miasta jako jeden z nielicznych zdołał wkupić w ich łaski. Najprawdopodobniej silnie wpłynął na to fakt, że w wyniku odniesionych ran ledwie trzymał się na nogach, a moja matka wracająca akurat ze zbierania leczniczych ziół mimo całej swojej wrodzonej nieufności nie potrafiła przejść obojętnie obok niemal konającego pobratymca. Tym bardziej, że ten po odzyskaniu zdrowia mógł stać się silnym sojusznikiem w trakcie ewentualnego starcia z wrogami. Niestety mężczyzna ten miał pewną zdecydowaną wadę - nie potrafił zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu, więc niedługo po powrocie do swoich zwykłych sił witalnych odszedł pod osłoną nocy pozostawiając swoją wybawicielkę w stanie błogosławionym. Choć nie mogła mieć ze mną łatwego życia, ponieważ zawsze wykazywałem się znacznie większą żywiołowością od pozostałych członków zgromadzenia, nigdy nie dała po sobie poznać, by miała jakikolwiek żal do niewiernego jej żołdaka. Wręcz przeciwnie, zdawała się szczęśliwa, że mogła być rodzicielką kogoś, kto wreszcie nie musi obawiać się zemsty czartów. A to wszystko dlatego, że na mój wygląd i zachowanie składały się cechy charakterystyczne dla dwóch odmian elfów.
To one sprawiły, że od razu po osiągnięciu dorosłości zdecydowałem się ruszyć w szeroki świat w poszukiwaniu przygód i zajęcia, które pozwoliłoby mi na wyładowanie kłębiących się w moim wnętrzu, niejednokrotnie sprzecznych emocji. Tak oto wyjątkowo zimnego poranka roku 2014 dotarłem do bram Londynu, w którego granicach pozostałem do dziś. Posada technika kryminalistyki, którą zdobyłem po kilku miesiącach pobytu w ich obszarze zdołała bowiem pochłonąć mnie prawie doszczętnie. Wciąż jednak udaje mi się znaleźć wystarczająco dużo czasu, by raz w tygodniu dzielić się nabytymi umiejętnościami z młodszym pokoleniem podczas wykładów z nauk śledczych na LSBU.
Imię: Carmelo
Nazwisko: Rios
Data i miejsce urodzenia: 29.11.1980, Nuevitas (Kuba)
Rasa: Elf
Podrasa: Mieszaniec elfa widmowego i księżycowego
Zawód: Technik kryminalistyki oraz dodatkowo wykładowca nauk śledczych na LSBU
Zamieszkanie: Suterena w dzielnicy World's End Estate
Moce: usypianie, wtapianie się w tło, dostrzeganie niewidzialnego, wędrówki międzywymiarowe, telekineza, gyrokineza
Mazda CX-30 Miraż (springer spaniel walijski) Fajum (puchacz pustynny)
NC

 Informacje dodatkowe 

 


Odautorsko

17 komentarzy:

  1. [Hej! Jak dobrze nie wisieć już na głównej :D
    Bardzo fajny pan ci wyszedł. Uwielbiam elfy, roztaczają wokół siebie taką mistyczną i tajemniczą aurę. Do tego w połączeniu z policją tym bardziej wydaje się ciekawym „przypadkiem” :)
    Jeśli masz ochotę to zapraszam cię do mnie :) Najchętniej do Eleny bo tam mam na razie czyste konto.
    Dużo weny i czasu życzę ^^ ]

    Riley/Gino/Elena

    OdpowiedzUsuń
  2. [AAAAAA *-*
    gdybym wróciła na studia i miała TAKIEGO wykładowcę... to bym sie na wykładach tylko śliniła i wyobrażała sobie bardzo nieładne rzeczy xD i zdecydowanie bym kiblowała ile tylko się da, aby nacieszyć oczy xDDD
    no tak, ale cóż się dziwić, elfy z natury bardzo atrakcyjne, dla ludzi są pewnie niczym bożkowie! kolejna postać i kolejna wyśmienita kreacja! brawo! życzę udanej zabawy :D ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Muszę się zgodzić z poprzedniczką, też bym nie chciała opuszczać murów jego klasy XD
    A co do pomysłu to jak najbardziej możemy od tego wyjść. Elena pewnie wszystkiemu zaprzeczy, a widząc jego upór pewnie będzie chciała wziąć nogi za pas ;D Generalnie ona unika spotkań z obcymi, zwłaszcza facetami nie chcąc drażnić męża. Możemy też później nawiązać do tego, że Alexander (jej mąż) należy do watahy, która zajmuje się szemranymi interesami. Chcąc nie chcąc Elena o nich coś wie. ]

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  4. Był już późny wieczór, wychodziła właśnie ze studia po skończonych zajęciach. Tym razem udało jej się wyrwać z pracy nieco szybciej, więc miała czas dla siebie. Nie miała ochoty wracać już do domu, wiedziała co ją czeka na miejscu. Miała dziś intensywny dzień, więc nie miała już sił na kłótnie z mężem i starcie z jego insynuacjami. Prędzej czy później jej wcześniejsze wyjścia z pracy wyjdą na jaw, ale póki co chciała się cieszyć spokojnym czasem. Żałowała jedynie, że nie może mieć ze sobą syna, którego z całych sił starała się wyrwać spod wpływów ojca. Nie chciała by Ben wyrósł na kogoś pokroju męża. I choć na niego ręki nie podnosił to dziecko z łatwością uczyło się dzięki obserwacji. Jedyne czego sobie życzyła to aby w przyszłości był dobrym człowiekiem. Nie chciała by sprowadził na kogoś takie piekło jak Alexander na nią.
    Udała się do jednej z małych knajpek na przedmieściach. Lokal nie wyglądał bardzo zachęcająco, ale mogła się w nim zaszyć niezauważona. Znajomi jej męża byli niemal wszędzie, ale to miejsce miała już sprawdzone. Zresztą Alexander nigdy nie robił scen przy ludziach, przy nich był kochającym i zatroskanym partnerem. W zaciszu domowym wychodziło na wierzch jego prawdziwe oblicze. Nie potrafiła tego zrozumieć, jak człowiek który kiedyś tak dobrze ją traktował mógł skrywać w sobie tyle gniewu i agresji.
    Zamówiła butelkę winę i usadowiła się przy stoliku na uboczu. Rozejrzała się wokół i nie widząc żadnych wścibskich spojrzeń, ściągnęła bluzę. Jej nagie ramiona były w kilku miejscach posiniaczone w innych miała odcisk męskich palców. I tak najgorszą bliznę skrywała na plecach, jej praktycznie nigdy nie odsłaniała. Trzy długie blizny po wilczych pazurach. Ten jeden raz stała zbyt blisko, gdy Alex wpadł w szał, gdy przemienił się przy niej. Cudem uszła w tedy z życiem, ale gdyby nie reszta watahy prawdopodobnie rozerwałby ją na strzępy. I pewnie by tego nie żałował.

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  5. Siedziała pochylona nad lampką wina, nie spodziewała się, że tego wieczora ktokolwiek naruszy jej spokój. Zaskoczona podniosła wzrok, gdy nieznajoma postać stanęła koło jej stolika. Zmierzyła mężczyznę od góry do dołu starając się rozszyfrować kim może być. Nie znała go, nawet nie kojarzyła. Nie wyglądał na znajomego jej męża, a jego słowa raczej nie wskazywały na to, że był jego wysłannikiem. Alexander miał chore pomysły i czasem była przerażona tym do czego jest zdolny, ale z tym nie mógł być powiązany.
    Jego znajomi za zwyczaj byli z kręgów watahy i na pierwszy rzut oka było wiadomo kim są i czym się zajmują. On był inny. Jednak wciąż nie rozumiała po co mieszał się, po co pytał. Za zwyczaj Elena ukrywała starannie sińce i rany pod materiałem ubrań i makijażem. Nawet jeśli ktoś coś zauważył udawał, że nie widzi lub wierzył jej na słowo, że to przez ciężkie treningi. Kłamstwa miała tak wyuczone, że brzmiały one wiarygodnie.
    — Nie sądzę by podpity nieznajomy miał przynieść ratunek komukolwiek w potrzebie — odparła sięgając od razu po bluzę, którą pośpiesznie naciągnęła na ramiona. Nie znała go i nie wiedziała jakie ma intencje. Żyła już od lat w towarzystwie wilkołaków, które trzęsły większą częścią Londynu. Nauczyło ją to być twardą na pewne zaczepki.
    Wyprostowała się i spojrzała w oczy mężczyzny. Nie chciała być niegrzeczna, ale ta rozmowa mogła im przynieść więcej kłopotów niż pożytku. Nie chciała też wciągać nikogo w swoje bagno, z którego i tak nikt nie był w stanie jej wyciągnąć. Mimo wszystko to było miłe, że komuś nie był obojętny los innej osoby. O ile był szczery w swych słowach.
    Posłała mu sztuczny uśmiech po czym zamoczyła usta w winie. Była zmęczona i nie miała ochoty na tego typu rozmowy. Była tu po to by odciąć się na chwilę od problemów, a nie by je roztrząsać.

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  6. Uniosła lekko brew, gdy nieznajomy przysiadł się ze swoim kieliszkiem do jej stolika. Nie zareagowała w żaden szczególny sposób, nauczona doświadczeniami z domu, wolała nie prowokować obcego, nieco pijanego mężczyzny. Miała wystarczająco dużo prywatnych problemów by wdawać się w awanturę z obcym, który najwyraźniej nie rozumiał słowa nie.
    Oparła łokcie o blat stolika i nieco pochyliła się w jego stronę. Zaśmiała się lekko, bez wesołości i przekonania. On nie miał pojęcia o czym mówił. Nawet gdyby chciała się wyrwać spod tyranii męża, przypłaciła by to życiem lub stratą syna.
    — Nie zna Pan mojego męża i nie jest Pan świadom do czego ten człowiek jest zdolny, kim jest i do jakiej rodziny należy — być może powinna ugryźć się w język, wstać i odejść, ale wypiła już trochę wina i stawała się na pozór odważniejsza — tu nie chodzi o to czego chce lub nie i nie chodzi tylko i wyłącznie o mnie — dodała. Dla syna była w stanie zrobić wszystko, poświęcić nawet samą siebie, własne szczęście. Choć kiedyś było zupełnie inaczej, była szczęśliwa i to bardzo, zakochana po uszy. Doświadczyła tych wszystkich wspaniałych doznań. Tym bardziej czuła się zdradzona i strata tak dobrego życia bolała jeszcze bardziej niż gdyby nigdy go nie zasmakowała.
    Westchnęła z rezygnacją i ponownie skupiła się na kieliszku. Upiła kolejny, duży łyk czerwonawego napoju. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo pragnęła zmienić swoje życie, jednak to nie było możliwe. Musiała by go zabić, jego i całą watahę, aby uwolnić się od ich klątwy. A takiej mocy nie posiadała. Poza tym była kobietą sentymentalną, nienawidziła męża, ale z drugiej strony wciąż darzyła go jakimiś uczuciami. Były one w niej żywe zwłaszcza w te lepsze dni. W końcu dzielili tyle wspaniałych chwil i mieli cudowne dziecko. Nie mogła od tak tego przekreślić i odejść jak gdyby nigdy nic.

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokręciła głową. Widocznie alkohol nie tylko dodawał odwagi i głupoty, ale także uporu.
    — Nie wiem skąd się Pan wytrzasnął i w jakim świecie żyje, ale niestety nie zawsze można mieć to czego się chce — odparła pocierając oczy. W słabym świetle i luźnej bluzie wyglądała znacznie młodziej niż w rzeczywistości było. I nawet mocniejszy makijaż, który nosiła tylko i wyłącznie by zakryć sińce i opuchnięte oczy, nie dodawał jej lat.
    Przechyliła zawartość kieliszka na raz. Sięgnęła po otwartą butelkę i dolała sobie kolejną lampkę.
    — Mógłby Pan sprowadzić całe zastępy policji, a pewnie skończyło by się to tak samo — mruknęła posępnie — „jesteś moja, albo niczyja” — szepnęła bardziej do siebie niż do niego, a jej usta wygięły się w grymasie. Do jej oczu napłynęły łzy. Nie chciała ciągnąć już tej rozmowy. Wiedziała, że jeszcze chwila i rozpłacze się jak małe, bezsilne dziecko.
    Poderwała się nagle na równe nogi po czym wyminęła stolik i siedzącego przy nim mężczyznę.
    — Dziękuję za rozmowę — rzuciła kwaśno, drżącym już głosem.
    Nie wiedziała gdzie miała pójść by zaznać choć odrobinę spokoju. Czuła się jakby była duszona, z każdej strony napierały na nią okropności doświadczane w domu. Wypadła na świeże powietrze, które łapczywie nabrała do płuc. Oparła się o chłodny mur budynku i nie mogąc już się powstrzymać, łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Była cholernie słaba i złamana. Było jej siebie żal, a z drugiej strony patrzyła na swoją osobę krytycznie i z pożałowaniem. Musiała być silna, jakkolwiek długo ten horror miał trwać. Miała dla kogo. Ben nie mógł zostać sam w tym świecie, musiała być jego połączeniem z normalnością, z ciepłem i miłością. Choć Alexander kochał swojego potomka, to przeczuwała, że w przyszłości może sprowadzić go na złą ścieżkę. Tą samą jaką on podążał.
    Spojrzała na swoje zaciśnięte w pięści dłonie. Gdy rozwinęła palce, na skórze widniały zaczerwienione ślady po wbitych paznokciach.

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hej, hej!
    Carmello to w dalszym ciągu dla mnie jednak zagadka, ponieważ nie umiem wytłumaczyć jaki ma związek jego zamiłowanie do kryminalistyki z jego ogólną historią, którą przedstawiłaś w karcie. Jakby tego było mało, to wygląda przecież tak promiennie i uroczo, że niezwykle ciężko mi wyobrazić go sobie w tej krwawej scenerii morderstwa lub właśnie przeciwnie - w sali pełnej studentów podczas tłumaczenia zawiłych zasad funkcjonowania tego przestępczego półświatka. Być może on sam wytłumaczy sens podejmowanych przez siebie decyzji Alistairowi? Żniwiarz z pewnością będzie więcej niż zafascynowany możliwością przyglądania się, a pewnie też poznania elfa pół krwi o tak przebojowym podejściu do życia, chętnego przygód. Mogliby się na siebie natknąć w trakcie badania przez policję sceny morderstwa, jak pan Maxwell będzie odbierał stamtąd duszę, a potem w prosektorium, bo akurat ta zbrodnia pozostawi więcej pytań niż odpowiedzi i kto wie, być może żniwiarz po raz pierwszy będzie chciał interweniować do świata żywych, aby im pomóc znaleźć sprawcę? Co o tym sądzisz?]

    Lady Voorde | Sir Maxwell

    OdpowiedzUsuń
  9. [Przyszłam tylko napisać, że czekam na rozpoczęcie i życzę powodzenia w walce z alergią. Sama mam wiele swoich, więc wiem, jak się czujesz. Trzymaj się tam, powodzenia c: Przepraszam za Carmelo z podwójnym "l", troszeczkę mnie poniosło. Niewiele czytałam Nesbø, ale go pokochałam za te niesamowite zwroty akcji i Harry'ego Hole'a. Tym bardziej przyjemniej mi się będzie odpisywać w przyszłości.]

    Lady Voorde | Sir Maxwell

    OdpowiedzUsuń
  10. Archiwa miały swoje miejsce nieopodal Big Bena, choć już nie w samym Londynie, ale w wyrwie czasoprzestrzennej, do jakiej dostawało się za pomocą wszechobecności. Nie było żadnego magicznego portalu, cudownych wrót, szafy, łacińskiej inkantacji lub rymowanki. Żniwiarze pojawiali się i znikali przy biurkach lub po wyjściu przez drzwi, co pozostało im w nawyku po poprzednim życiu. Sam kompleks budynków o estetyce neogotyckiej był otoczony trawnikami, niewielkim parkiem wyposażonym w ławki oraz urokliwe, kręte ścieżki. Niektórzy w trakcie jednej z trzech przerw lubili przebywać w towarzystwie, inni uwielbiali samotne spacery. Tak długo, jak nie spóźniali się z powrotem, nikt nie zwracał na nich uwagi. Przy głównym wejściu recepcjonistka zawsze każdego witała ciepłym uśmiechem, a jeśli znali się bliżej, to wymienili kilka zdań pozdrowień typowych dla jego rasy. Pamela, bo tak się nazywała jedyna recepcjonistka, którą Alistair do tej pory zdążył poznać, uwielbiała ucinać sobie pogawędki z portierem Jamesem przez co stanowili odwieczny temat plotek, głównie wszyscy zainteresowani próbowali dociec czy już są razem czy nie. Część z nich dalej utrzymywała, że są po prostu kochankami. Nie stanowiło to obiektu jego zainteresowań, ale nie umiał całkowicie się wyłączyć na te wszystkie rozmowy prowadzone w szatniach, przy automatach i kantynach. Jego umysł niegdyś żyjący w całkowitej ciszy, od pół roku chłonął wszystko z dwukrotnie większą siłą za pomocą wyostrzonych zmysłów. Nie miał pojęcia dlaczego tak się działo ani kiedy w ogóle przestanie. W wielu momentach to doceniał, choć właśnie w trakcie odbywania stażu potrafiło być to niejednokrotnie strasznie męczące.
    W tym tygodniu większość zleceń Alistair miał odebrać podczas poranków. Z reguły żniwiarze dostawali takie same lub jak najbardziej zbliżone godziny swojej pracy, co zawsze ułatwiało organizację całych tygodni, miesięcy, dla wielu starszych od niego nawet lat. Bardzo rzadko zdarzały się przypadki jakichkolwiek gwałtownych oraz nieprzewidzianych zmian, bo przecież je brano pod uwagę dużo wcześniej. Całość organizacji działała jak doskonały mechanizm od początku dziejów, nie potrzebujący żadnej boskiej ingerencji czy nadnaturalnych pomocy dodatkowych. Dla wysoko postawionych przedstawicieli tej branży branie czegoś takiego w ogóle pod uwagę było zawsze zbywane ironicznym spojrzeniem, śmiechem lub kręceniem głowy z dezaprobatą. Młody żniwiarz nauczył się tego w trakcie pierwszych tygodni współpracy w Archiwach. Tutaj nie wzywano imion świętych, bóstw czy diabłów podczas przeklinania. Byli sami dla siebie, działając jak najlepiej tylko można… Inaczej zostaliby całkowicie unicestwieni lub rzecz jasna, co jest często powtarzane tym lubiącym narzekać na ilość obowiązków, zmuszeni do niekończącej się tułaczki pozbawionej sensownego celu. Maxwell szybko polubił swoje nowe, znacznie mniej ograniczone życie po życiu i odnajdywał w nim kolejne drogi kariery do podążenia. Mógł nawet kontynuować swoje studia, co też oczywiście uczynił na specjalnym uniwersytecie, stworzonym z myślą o żniwiarskich studentach. Odzyskał to, co dawniej było mu od początku odebrane, choć dużym kosztem utraty bliskich mu osób… Jacy po prostu nie mogli wiedzieć o tym wszystkim. To byłoby dla nich zbyt ciężkie do zniesienia oraz tym bardziej zrozumienia, nie wspominając o zapiskach prawnych.
    Z jednostajnego ciągu klikania na klawiaturze wyrwał go dobrze znany mu głos:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Przerażasz mnie.
      Walle ziewnął teatralnie, wstając nieco ze swojego obrotowego krzesła, żeby zobaczyć przed sobą rozłożone notatki z wykładów, Czarny Kalendarz i akta przyszłych zmarłych, jakie od wczesnego południa Maxwell dodawał do systemu. Alistair mrugnął powoli, wciągnął powietrze, po czym w końcu odwrócił wzrok od monitora, żeby posłać go swojemu byłemu uczniowi.
      - Jeszcze wezmę to do siebie i się obrażę.
      - Próbowałem cię już tyle razy obrazić… I wiesz co? Nigdy mi się nie udało.
      - Nigdy nie mów nigdy. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. – Alistair pozwolił sobie go zacytować z poprzedniej rozmowy, co Walle skwitował jedynie parsknięciem.
      - Od jak dawna robisz trzy rzeczy na raz w Archiwach?
      - Od początku sesji. – Mruknął Maxwell, po czym płynnym ruchem sięgnął po kubek z głupkowatym napisem, który dostał od Walle’go na urodziny. – Niedługo to się skończy.
      Upił łyk kawy kupowanej w specjalnej kawiarni, coś w stylu Starbucks, ale dla wszystkich nadnaturalnych. Inaczej za nic nie czułby różnicy, smaku ani tym bardziej pobudzającej kofeiny.
      - Dobrze, że nie jest to obowiązkowe, bo bym niczego nie zdał.
      - Przecież ty i tak niczego nie zdawałeś nawet jak żyłeś. – Przypomniał mu Alistair tonem dokładnie takim samym, jak na początku rozmowy: nieco zmęczonym, znudzonym, a także pozbawionym emocji, co nie oznaczało, że wcale ich nie miał.
      - Bo grałem.
      Alistair pozwolił sobie tylko na ciut złośliwy półuśmiech.
      - Tak, wiem, teraz też gram, ale dzięki tobie jestem o wiele bardziej użyteczny dla społeczeństwa. Spójrz, dostałem tutaj pracę, robię zlecenia ze swojego Czarnego Kalendarza i zarabiam normalne pieniądze. Żyć nie umierać!
      Jakaś żniwiarka dwa biurka dalej od nich prawie zadławiła się swoim koktajlem owocowym, jak tylko usłyszała jego ostatnie zdanie.
      Telefon na biurku Maxwella z czarnym etui zawibrował pod jednym z akt.
      Okno popchnięte wiatrem otworzyło się niemal na oścież.
      - Viola? – Zapytał nieco zdziwiony Walle, gdy tylko Alistair sięgnął po urządzenie i odblokował je dotykiem kciuka.
      TAVIN: Do bagażnika włożyłem ci sprzęt. Za dwie godziny zginie człowiek nieopodal północnej bramy St. James's Park. To zlecenie należało do kogoś innego, ale chcę, żebyś zajął się tym osobiście.
      - Nie. Dzisiaj nasz wypad do Cinnamon Club jednak zostaje odwołany. – Były mentor zmrużył oczy, śledząc kolejne linijki tekstu. – Wróć sam do domu i przeproś ode mnie Violę.

      Usuń
    2. - Coś się stało?
      Alistair w takich chwilach nigdy nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Oczywiście, iż coś się działo. Jak tylko nie miał tym zmartwić przyjaciół, siebie, a przede wszystkim utwierdzić się w przekonaniu, że faktycznie czynił dobrze?
      - To tylko dodatkowa robota od Wyższych. Nic aż tak specjalnego.
      - Kiedy wrócisz?
      Po plecach Maxwella przebiegł dreszcz, a serce ścisnęło mu niepokój.
      - Nie jestem pewien.
      Zaczął niespiesznie pakować swoje rzeczy do torby na ramię, w końcu miał jeszcze dużo czasu. Czasami zdarzały się odstępstwa od rutyny, potwierdzające tym samym regułę. Problem polegał na tym, że w przypadku Alistaira takie przypadki pojawiały się coraz częściej i nie wiedział znowu z jakiego powodu. Być może Tavin go sprawdzał po jakimiś kątami tylko po to, żeby przyspieszyć szkolenie z umbrokinezy? Może gdzieś mimo najlepszych wyników w tej dekadzie z testów, Alistair coś przeoczył? Nie chciał posądzać swojego mentora o spiskowanie przeciwko radzie, bo koniec końców w niczym nie zawinił, nie powiedział nic nie tak, ani nie posyłał go do robienia czegokolwiek sprzecznego z byciem żniwiarzem.
      TAVIN: Masz oficjalne zezwolenie na ingerencję w sprawie tej śmierci. Rada pragnie pozbyć się tego problematycznego mordercy w jak najszybszym tempie zgodnie z resztą przepisów. Przesyłam dane. Zdasz jutro raport o jedenastej trzydzieści przed całym zebraniem w siedzibie. Na razie zachowaj wszystko w tajemnicy. Zbyt szybkie podanie dużej ilości trudnych informacji może przysporzyć niepotrzebnej paniki. W razie pytań zadzwoń jak już będziesz w samochodzie.
      Wychodząc z biura starał się mieć w dalszym ciągu woskową maskę obojętności na twarzy, ale coraz ciężej mu to wychodziło. Jeszcze nigdy żniwiarze nie interweniowali, więc musiało nadchodzić coś większego. Coś lub ktoś, kto mocno mógłby pobazgrać idealne statystyki archiwistów na kolejne stulecia, co wcale nie podobało się im ani Radzie Wyższych.

      Sir Maxwell

      Usuń
  11. [Niestety problemy są dwa - po pierwsze Mawell nie ma jeszcze pierścienia, po drugie, po przemianie to typ ma... najprościej mówiąc, wyjebane, więc na pewno nie bawiłby się w jakieś szantaże, gonienie kogokolwiek, rzuciłby szybciej tym aparatem albo sobie poszedł, bo się chłopak w takie sprawy nie angażuje. Natomiast wpadł mi do głowy inny pomysł, również taki gdzie Maxwell byłby świadkiem jakiejś zbrodni. Jako że nie ma pierścienia, wychodzi tylko wieczorami, mógłby zawędrować do jakiegoś klubu, gdzie niefortunnie zdarzyłaby się jakaś tragedia, załóżmy że morderstwo, co by dodać dramaturgii. Oczywiście chłopak by się ulotnił, ale policja mogłaby chcieć przesłuchać wszystkich ludzi z klubu, więc oglądaliby nagrania i ściągali po kolei ludzi - twarz Reeda może spokojnie być w aktach, bo jak był młodszy to dużo świrował, więc jakieś kradzieże etc., z pewnością się wydarzyły, więc nic dziwnego gdyby jego odciski palców czy twarz była w systemie, a więc mogliby go odnaleźć. Dzwoniliby do niego, że ma się stawić na przesłuchanie, ale Maxwell to Maxwell, na pewno tego nie zrobi, ba, nawet nie odbierze telefonu. Ktoś więc w końcu mógłby pojawić się u jego drzwi, czemuż nie miałby to być Carmelo. Co ty na to?]

    Maxwell Reed

    OdpowiedzUsuń
  12. [Powiem Ci szczerze, że pierwszy pomysł mnie bardzo kusi, bo mogłoby być gruuube. Drugi pomysł jednak mega mi się spodobał i w pierwszej kolejności chyba skusiłabym się właśnie na niego. I chętnie skrobnę mam jakieś rozpoczęcie... tylko pytanie, w którym momencie miałby rozpocząć się wątek? Rozumiem, że pewnie Carmelo zająłby się konkretnym śledzeniem Wendigo. Dotrze do jego ludzkiej postaci? Będzie starał się udowodnić morderstwa i doprowadzić do jego osądzenia? Gdyby Ignacio okazywał skruchę może Carmelo chciałby trochę go wykorzystać w swoich badaniach, w ramach poszerzenia wiedzy o tej tajemniczej istocie. Z całą pewnością mało komfortowe dla Wendigo, ale dałoby nam dalszy ciąg ciekawej historii.
    Zaczynamy w miejscu naszego polowania i Waszej interwencji?]

    Ignacio Reposado

    OdpowiedzUsuń
  13. Moment przygotowań do zbrodni, jakiej przecież nie wykonywał, wyleciał mu błyskawicznie ze schowka na wspomnienia. Zupełnie tak, jakby ktoś je wymazał, skasował kilka obrazków w programie i jednym przyciskiem doprowadził do wybielenia się całej „kartki”. Był pusty. Inaczej nie dało się tego opisać, nie ważne, ile by kolejnych języków zdołał poznać. Czas też wydawał się zatrzymać w miejscu, wcześniej lekko spowalniając jego ruchy. Ciągle zapominał, że przecież nie musiał już oddychać. Mimo wszystko ten nagły, oderwany od nicości ruch klatki piersiowej znów się pojawił przy przyspieszonym oddechu od gwałtownego skoku adrenaliny, choć stał w dokładnie takiej samej pozycji oraz odległości od tamtego mężczyzny. Śledczego. Policjanta. Detektywa? Alistair do tej pory nie znał się na profesjonalnym nazewnictwie i miał nadzieję z tyłu głowy, iż ten konkretny jegomość postanowi go o tym odpowiednio poinformować. Tylko jak i kiedy się przedstawić? Czy kiedykolwiek mu to wcześniej wychodziło?
    Rozszarpany fragment zwłok leżał dalej między nimi na podobieństwo rzuconego przez mordercę wyzwania. Tamten już podniósł rękawicę, więc czemu słynny na całe Archiwa młody Żniwiarz dalej się wahał? W pewnym sensie nie była to odpowiednia chwila. Według wielu powieści, wierszy czy jakichkolwiek utworów literackich takie właśnie najczęściej służyły kontemplacji bohaterów nad marnością, jak i kruchością wszelkiego życia… Bez względu na to, czy było się istotą śmiertelną czy nadnaturalną ze znacznie wydłużonym lub nielimitowanym pobytem wśród reszty żywych. Poza tym on właśnie wykonywał swoją pracę, tak jak sam Maxwell powinien z tą duszą tkwiącą gdzieś w jego wnętrzu pośród całych odmętów ciemności nowego jestestwa. Wchłonął ją za pomocą swoich nadnaturalnych zdolności bez udzielenia wcześniejszych informacji. Niby udało się mu tego kogoś uspokoić, ale nadal gdzieś na granicy ich myśli pozostała smuga czystego przerażenia. Nie powinien tego tak zostawiać i jeszcze przed samym Ostatecznym Miejscem zadbać o ukojenie tego lęku, inaczej w następnym wcieleniu następny ktoś mógłby mieć kolejne problemy. Tego z kolei Alistair nigdy nie życzył nikomu, zawsze troszcząc się o swoich towarzyszy codziennych podróży. Potrafił nawet pocieszać mniej lub bardziej załamanych utratą podopiecznych aniołów stróżów, pogrążonych w realnej, ludzkiej żałobie. Oni wszyscy zasługiwali na empatię razem z odrobiną zrozumienia.
    Ta osoba jednak nie miała swojego anioła stróża, co nieco utrudniało jego pracę.
    Postanowił najpierw wykonać swoje zadanie, a potem wrócić do tego swojego wybranego -nadnaturalnego mężczyzny. Zdążył nieco dowiedzieć się o nim z poleceń od Tavina. Wydawał się być odpowiednim pośrednikiem między światem żywych, a Żniwiarzami w sprawie pojmania tego nieszczęsnego zabójcy. Skrzywił się na samą myśl o nim. Ta beznadziejna brutalność nie leżała nawet u zwierząt, a jako ludzie także nimi byli, nawet jeśli o tym bardzo często zapominali. Wyjątkowo beznadziejny gatunek dążący do samozagłady w wielu skrajnych przypadkach.
    Miał tylko nadzieję, że ten przedstawiciel policji będzie w odpowiednio odosobnionym miejscu od reszty, żeby mógł swobodnie się przed nim pojawić.

    Sir Maxwell

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ejo, w sumie na liście obecności zauważyłam, że pracujemy w jednej branży. Może to jakoś wykorzystamy do relek? Ty jesteś technikiem kryminalistyki, a ja lekarzem medycyny sądowej, więc pewnie nie raz się na sali sądowej widzimy albo na miejscu zbrodni, albo pracujemy nad jedną śmiercią. Pytanie tylko czy jesteśmy ze sobą zgodni, czy nasze opinie często się ze sobą różnią. Tym samym czy się kumplujemy czy jesteśmy "rywalami"? xD]

    Ceallach Prime (Zaraza)

    OdpowiedzUsuń
  15. [Cześć! Dziękuję Ci serdecznie za ciepłe słowo. Zrobiło mi się bardzo miło na serduchu. W każdym razie przybyłam tutaj, ponieważ już podczas pisania postaci Charlotte zamarzył mi się wątek kryminalistyczny. Chciałabym wykorzystać jej umiejętności przy jakiejś podejrzanej sprawie (oczywiście wbrew jej woli - Charlotte wolałaby do końca świata pić w spokoju kawę ;)
    Pozwolę sobie napisać dla Ciebie na maila w tej sprawie w najbliższym czasie - myślę, że możemy napisać razem naprawdę ciekawą historię!]

    Lotte

    OdpowiedzUsuń